Kiedy już skończyłem moje jakże głębokie przemyślenia na temat budzika, postanowiłem wstać, a raczej zczołgać się z łóżka. Cudem doszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic i założyłem jakieś spodnie i koszulkę. Następnie poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie śniadanie. Kiedy już zjadłem spojrzałem na zegarek. Hmm... 13:00. Pójdę do Marco. Lepsze do niż siedzenie przed telewizorem i picie picolo. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Wyszedłem z domu i ruszyłem w stronę mieszkania przyjaciela. Po drodze zaszedłem sobie na lody, no bo cóż, gdybym doszedł do jego domu bez zatrzymania się gdzieś nie byłbym sobą. A to dziwne, bo Marco mieszka tylko 2 ulice dalej. Szedłem dalej rozkoszując się smakiem mojego pysznego loda czekoladowego, kiedy moją uwagę przykuła szatynka siedząca na pobliskiej ławce. Pisała coś w zeszycie, więc postanowiłem, że podejdę i zagadam. No, bo kto oprze si,ę mojemu urokowi ? Dziewczyna była śliczna i zarazem bardzo sympatyczna. Rozmawialiśmy chwilę. Dowiedziałem się, że ma na imie Violetta i interesuje się muzyka. Nie wiem jakim cudem, ale zdobyłem nawet jej numer telefonu. Po tym spotkaniu wreszcie dotarłem do domu Marco.
No, więc wszystko zaczęło się od jednego, przypadkowego spotkania w parku. Wydawałoby się, że to całkiem normalne. Jednak to przypadkowe spotkani zmieni bardzo wiele w życiu Diega. Dowie się on wiele o Violettcie, o jej chłopaku i hmm... o sobie. Czy będą to zmiany na lepsze ? Tego nawet sam Diego nie jest w stanie ocenić.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jej napisałam ! Dobrnęłam do końca ! Nie miałam pomysłu na ten prolog, ale po tym lodzie czekoladowym coś mnie tak natchnęło. xddd
Hyhyhy Diego i Picolo. xdd
// Milenkaa <3